Strony

środa, kwietnia 13, 2011

Philipinne Open

Thorsten Hohmann wygrywa kolejną edycję WorldTouru. Niemiecki gracz na codzień mieszkający w Stanach wykazał się największą odpornością psychiczną spośród zgromadzonej stawki wygrywając kilka meczy najmniejszą możliwą różnicą. W finale pokonał on innego niemca Ralfa Souquet
Po mistrzostwa Europy kolejnym przystankiem na mapie profesjonalnego bilarda była Manila, stolica Filipin. 100tysięcy dolarów w puli, w tym 30 tysięcy dla zwycięzcy zebrało wielu graczy z dalekiego wschodu oraz kilka ze starego kontynentu i stanów. Ciekawostką niech będzie fakt, że z niedawno zakończonych mistrzostw Europy na ten turniej wybrał się jedynie Ralf Souquet, który notabene nie zdobył przecież nawet medalu. Łącznie nieazjatów na turnieju było 10 na 64 graczy. Mało.

Z drugiej strony ta dziesiątka zajęła pierwsze, drugie i piąte miejsce, skuteczność conajmniej dobra. Obrazuje to jednak problem współczesnego bilarda, nie ma maintouru, worldtouru czy jak to tam nazwiemy. Nie ma cyklu, który by kreował gwiazdy spośród profesjonalistów. Raz jedni zagrają na usopen, raz zupełnie inny zestaw na Filipinach. Kompletnie brak w tym ciągłości. Jasne, Appleton, Immonen, Van Boeing, Orcullo, Souquet, Corteza grają prawie wszędzie, ale 6 graczy to chyba trochę mało. Czy naprawdę tak trudno ustalić zadowalające zawodników warunki? W Europie EuroTour, w stanach turnieje czy na dalekim wschodzie cieszą się sporą popularnością, często poważne telewizje sportowe są zainteresowane relacjami, czas na jakiś rodzaj maintouru z 32-64 stałymi zawodnikami, gdzie cała reszta by się biła o prawo udziału w tourze.

http://www.azbilliards.com/2000storya.php?storynum=8646

http://www.wpa-pool.com/web/index.asp?id=17&pagetype=event_news&eventid=21&eventnewsid=27

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania na Facebooka