Strony

piątek, grudnia 10, 2010

Mosconi Cup Europa 3 USA 4

To był wyrównany dzień z aż trzema meczami,  o których losie decydowała decydująca partia.

Wszystko zaczęło się dobrze dla Europy. Appleton grał tak, że
zawstydził Magika Reyesa. Na to nie mogło być odpowiedzi i nie było. To właśnie dzięki Darrenowi oba deble zostały wygrane przez Europe mimo słabszej postawy swoich kolegów Boyesa i Souqueta.

Amerykanie za to wygrali oba single, oba 6-5, w obu wysoko prowadzili ( Archer 4-0 Boening 5-3 ) a w obu Europa walczyła i było bliższa zwycięstwu by na sam koniec wypuścić szansę z ręki. Oj może zabraknąć tych punktów Ralfa i Nicka van den Bergha.




Zaczynamy dzisiejsze mecze. Na początek Appleton-Boyes/Archer-VanBoeing. Relacja tutaj http://www.fromsport.com/v-0/12/144/v-134536.html






Jedno z bardziej medialnych wydarzeń w bilardzie. Dobra organizacja MatchRoom Sports, dobra telewizja SkySports, oraz poziom sportowy gwarantowany przez największe gwiazdy bilarda. To czym ta impreza się wyróżnia, to udział kibiców. Nie ma reprymend za najmniejszy szept na trybunach, atmosfera przypomina tenisowy puchar Daviesa.

Po pierwszym dniu mamy minimalna przewagę Amerykanów
Europa wygrała mecz drużynowy, gramy 5 vs 5 każdy po jednym uderzeniu. Amerykanie debla oraz singla.

Drużynówka to bardziej przedstawienie publiczności składów tegorocznych, jednak każdy chce dobrze zacząć. USA prowadziło 5-4 i miało łatwy układ gdy błąd popełniła największa zagadka tych zawodów Dennis Hatch. Nie jest on znany na scenie ogólnoświatowej, nawet w Ameryce nieszczególnie. Był za to największą sensacja w składzie rok temu, i to nie tylko sam udział a i wyniki. Ameryka po kilku latach porażek szukała kogoś/czegoś co zrobi różnicę, no i znaleźli Hatcha.

Bez przekłamania można powiedzieć, że to właśnie Denisowi oraz słabej postawie Miki Immonena z drugiej strony Ameryka zawdzięcza tryumf rok temu. W tym roku Denis przegrał pierwszy mecz, ale za to odrobił stryty w deblu z Hajwajczykiem Rodneyem Morrisem. Słaba gra szczególnie Niemca Ralfa Souqueta ( to zabrzmi jak dowcip, ale jeśli Europa ma słabe punkty to chyba będzie nim Kaiser ) spowodowała eksplozję radości, przebijanie od piątek i żółwików do przebijania gołych klat Amerykańców aż do stanu 5-0. Chcieli upokorzenia, chcieli uciszyć publiczność, nic z tego. Europa pokazała, że z motywacjż w tym roku nie ma problemów. Szczęśliwa banda Ralfa, kilka błędów Hatcha i było bardzo blisko. Przy 4-5 Nick van den Bergh oraz Ralf rozbijali i byli przy stole, zdecydowali się zgrywać układ grając 2 po bandzie, nie trafili. Pokazali jednak hart ducha, coś czego brakowało rok temu gdy to stłamszeni okrzykami Hatch i publiczności oddawali mecz za meczem.

Na duchu prawie udanego powrotu świetnie rozpoczął Mika Immonen, gładkie 3-0 po kilka genialnych uderzeniach. Na takie pokazowe turnieje zdecydowanie stoły z większymi łuzami się sprawdzają, było to jedno ze spotkań, które może bardzo dobrze służyć popularyzacji bilarda. Pech chciał, że to Corey miał więcej szczęścia, Mika jedyny punkt więcej dołożył wbijając kombinację trupa.

Tak więc po pierwszym dniu mamy 2-1 dla Ameryki.

Relacja w tv na kanałach Sky Sports, w internecie trzeba szukać seedów, w ostateczności warto wejść na stronę http://www.bet365.com/pl/ gdzie można to oglądać po zarejestrowaniu się, ale przynajmniej mi nie udało się wrzucić tego na całe okno. Gdy tylko znajde coś lepszego dam znać.

A tu zeszłoroczne pojedynki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania na Facebooka