Ralf Souquet nie pozwolił Ameryce na wzięcie oddechu i powetował sobie nienajlepszy turniej wygrywając decydujący pojedynek z Corey'em Deuelem.
To będzie Mosconi do zapamiętania, połowa pojedynków rozstrzygała się w decydujących partiach, rozbicie funkcjonowało mocno średnio dodając wielu meczom dramaturgii. Często decydował element szczęścia, lecz
głównie chodziło o czyste umiejętności, tylko na Mosconi jest tyle podejmowanego ryzyka często skutecznego.
Europa odzyskuje puchar i znów goni Amerykę, ogólnie mamy 10-7 dla Stanów, lecz to stary kontynent ma momentum z serią 5-1. Ma również kilku nowych mistrzów świata i kilka tytułów wciąż do zdobycia, gdyż to Europejczycy są w chwili obecnej na szczycie światowego bilarda.
Za rok zagramy w Stanach a tam znów performance Dennisa Hatcha będzie miało pozytywny wpływ na wynik Amerykanów i na zachowanie publiczności, tu chyba się nie spodziewał reakcji jaką wywołał, reszta zespołu nie czuła ducha walki. Dobrze podsumowali to komentatorzy, Europa chciała to za wszelką cenę wygrać, Ameryka próbowała nie przegrać.
Naprawdę fajna impreza dla popularyzacji bilarda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania na Facebooka