Strony

środa, marca 24, 2010

2 liga początek

Myślę, że na początek należy się słowo wyjaśnienia, czemu Greena nie ma wśród uczestników zabawy.

Sezon 2009 w przypadku gdańskiej drużyny to ani sukces ani porażka, drugi rok z rzędu zagraliśmy dokładnie tak jakie były nasze możliwości.


Mimo wzmocnienia Arturem Pawłowskim, ja czyli Andrzej Winogradow, Robert Lech, Krzysztof Rydzewski oraz Krzysztof Trybała byliśmy za słabi by awansować do pierwszej ligi. Turniej barażowy na plus może zapisać tylko Robert Lech, żadnej gwiazdy polskiego bilarda może do grania nie dostał, ale kilku solidnych średniaków pokonał, czego pozostali o sobie powiedzieć nie mogą.

Jasne, można rozpamiętywać niefartowne sytuacje na stole, ale nie zmienia one faktu, że czołówka gdańska jest dużo słabsza od doświadczonego Śląska, Białegostoku czy innych regionów. Brakuje samozaparcia w treningu, brakuje wzorów do naśladowania, w sumie chyba łatwiej napisać czego nie brakuje aby własnymi siłami awansować do pierwszej ligi, a nie brakowało tylko dobrej zabawy. I mimo kilku zgrzytów, chorych podziałów sprzed kilkunastu lat, których mój mały rozumek nie jest w stanie pojąć do dzisiaj dziękuje wszystkim za fajną zabawę.

Po takim sezonie należało wyciągnąć jakieś sensowne wnioski, i były one następujące. Zabawa w próby awansu do pierwszej ligi ma sens tylko w przypadku podniesienia ogólnie rozumianego poziomu bilardowego w trójmieście. Moim pomysłem na to było zaproszenie do współpracy znacznej liczby bilardzistów by dzięki częstej grze między sobą, rywalizacji o miejsce w składzie, generalnie wspólnym prztykaniu się pindolkami podnosić poziom do góry. Pomysłem Tomka Wendickiego była budowa silnej konkurencji w Gdynii. W miarę jak odmawiały mi kolejne osoby, a zapraszałem chyba wszystkich mających jakiekolwiek pojęcie o bilardzie ( pomijając zawodników z Gdynii, co obiecałem Wendce ) stało się jasne, że albo gramy kolejny sezon w 5 osób, znów jesteśmy głównym faworytem do awansu do baraży ( z całym szacunkiem tegoroczna ekipa gdyńska ma się nijak do ekipy wejherowskiej rok wcześniej, którą pozostawiliśmy w pokonanym polu ) i znów dostaniemy po dupie na barażach albo kończymy zabawę.

Wybór padł na to drugie, za mało frajdy już w tym było by to kontynuować, wolę pojechać za kasę jaką się na to przeznaczało na jeden poltour więcej czy coś w ten deseń.

Tak więc bez mojego osobistego już udziału wystartował nowy sezon drugoligowy, ma nowych bohaterów, nowe historie do opowiedzenia, o czym co jakiś czas postaram się napisać kilka słów.

Ja jak się niedawno okazało dołączyłem do pierwszoligowego Trefla Sopot, całkowicie niezasłużenie dostałem szansę by się wykazać. O tym również co jakiś czas słów kilka powinno się tutaj pojawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania na Facebooka